środa, 27 sierpnia 2014

Pierwszy, dramatycznie krótki.

Któryś raz z kolei zabieram się do napisania czegoś - wynik niezdecydowania i być może obawy, że ktoś ośmieli się całkiem słusznie skrytykować to, co zostanie mu przekazane.

Mimo obaw, braku jakiegokolwiek tematu czy treści do przekazania, ktoś musi zacząć. Więc zaczynam.

Grafomania - początek

Still killing a mockingbird - wciąż zabijam drozda. Wciąż jeszcze tego nie zrobiłem, nie uśmierciłem go. Czekam, być może nadejdzie okazja by tego uniknąć, jakoś się wymigać, przeciągnąć. Ale w końcu sam nas dopadnie i poprosi o to, żeby zakończyć jego życie. Trochę dziwne - jesteśmy jednocześnie ofiarą ptaka i jego oprawcą. Rola niewygodna, jak każda. Z drugiej strony drozd też wypełnia doprawdy nietuzinkowy scenariusz - dopaść kogoś, by prosić o śmierć. Wciąż go zabijam, jestem w trakcie, bo nie mogę zebrać się w sobie i uderzyć raz, drugi, trzeci. Więc on czeka, a ja żyję pod naciskiem.

Grafomania - koniec

Rola grafomana w internecie również jest niewygodna. Później przyjdzie czas by zinterpretować to co się napisało, by wybrnąć z niewygodnych pytań czy wyrzutów sumienia i wytłumaczyć, wyspowiadać się z opublikowanego tekstu.

Pomijając fakty wymienione w ostatnim akapicie, może być ciekawie.